
Rodzina i wartości
Urodziłam się w roku przełomowym - 1989 i przełomem były moje narodziny. Byłam zdrową siostrą siedmioletniego autysty z porażeniem mózgowym i niezwykłych rodziców, których miłość rozwiązywała wszystkie problemy świata. Samodzielność, empatię i słuchanie pomiędzy jedną a drugą ciszą miałam kompletnie opanowane przed skończeniem trzeciego roku życia. Sytuacja, w której się wychowałam, sprawiła, że wdzięczność i nadzieja stały się najważniejszą walutą w moim życiu. Bo jak było dobrze, to znaczyło, że wygraliśmy życie i należy być za to po stokroć wdzięcznym, a jak było źle, to mieliśmy nadzieje, że będzie dobrze. Źle oznaczało problemy. Problemy ze snem, z agresją, z emocjami, z wypróżnianiem, z jedzeniem i ze wszystkim, na co mały człowiek nie ma wpływu. Dobrze natomiast było dla nas tym, co dla świata jest normalne, monotonne, stabilne i nudne.
Jednakże po burzy wychodzi słońce i nie ma niczego, z czego nie mógłbyś się podnieść. Mam na to dowody w postaci życia na takim rollecasterze przez 40 lat. Nie wiem, czy mogłam wymarzyć sobie lepsze dzieciństwo, dostałam bowiem tak dużo lekcji, że kiedy poszłam do szkoły, niewiele już miało znaczenie. Wiedziałam bowiem, że największą rzeczą, która nadaje sens mojemu życiu, jest bycie wartością dla kogoś innego. Jako mały człowiek wiedziałam też, że zdrowie jest kluczowe i miałam poczucie, że dostałam je w podwójnej dawce, za mojego brata. Podwójnie również zostałam obdarowana umiejętnością mówienia, pisania i uczenia się — te rzeczy przychodzą mi z niezwykłą łatwością. Mam poczucie, że w moim życiu obecny jest mój wyjątkowy brat, którego cechy niejako przejęłam, czasami z podwójną mocą. Patrzę na świat z podziwem każdego dnia, a mantra, według której żyje to wdzięczność. Jestem wdzięcznym za to kim jestem. Wdzięczna za to, co mam wokół siebie. Czuje ogromną wdzięczność za to, że mogę żyć moim marzeniem.
Kariera i pasja
Wychowałam się w czasach, w których jedna praca równa się jedno życie. To zawsze wprawiało mnie w zakłopotanie, ponieważ jako mała dziewczynka próbowałam wielu rzeczy, które często porzucałam, a to nazywane było słomianym zapałem. Jak możecie się domyślić nienawidzę tego określenia i kibicuje wszystkim ludziom mającym rzekomy „słomiany zapał”, bo uważam, że nie ma innej drogi, aby odkryć to, co się kocha robić w życiu. Miałam jednak to szczęście, że w moim życiu obecni byli ludzie, którzy dawali mi dowolność w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji i wspierali każdy mój pomysł na życie. Zaczynałam od aktorstwa, bo miałam potrzebę udowodnienia sobie, rodzicom i światu, że zarówno ja, jak i mój brat jesteśmy ważni. To wiem dzisiaj, wtedy wydawało mi się, że jestem stworzona do odgrywania ról i słuchania braw.
Ukończyłam nawet szkołę aktorską, obroniłam dyplom, wyjechała do Warszawy osiągnąć karierę i.. spotkałam się z brutalną rzeczywistością. Musząc zarobić na czynsz zaczęłam pracować w jednej z sieci telekomunikacyjnych, dużej korporacji, szybką pnąc się po szczebelkach kariery na stanowiska kierownicze. Spędziłam tam 5 lat, za które jestem ogromnie wdzięczna, bo nauczyły mnie pokory, zarządzania i uświadomiły jak bardzo nie potrafię się podporządkowywać. W międzyczasie studiowałam lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim, której nigdy nie skończyłam, bo bliżej mi do mówienia, niż do uczenia się o mówieniu. 5 lat później ukończyłam studia w Łódzkiej Szkole Filmowej jako organizator produkcji filmowych i telewizyjnych. Postawiłabym wtedy cały swój majątek na to, że będzie to mój zawód do końca życia, W trakcie studiów pracowałam już na różnych stanowiskach, produkowałam programy telewizyjne, nawet w Japonii, Korei Południowej czy Indonezji, a następnie filmy i seriale.
Cała moja kariera odbywała się książkowo, zarabiałam świetne pieniądze, zajmowałam wysokie stanowiska, mogło być tylko lepiej. Ale nie było. Bo czułam się w branży filmowej jak ryba na powierzchni, brakowało mi wody. Wszystko mnie w tym świecie rozczarowało, ale nie mogłam znieść odmiennych wartości i braku poczucia sensu. Pamiętam jak zorientowałam się, że robię karierę, która nie była dla mnie ważna. Był to mój sposób na zarabianie pieniędzy, to wszystko. Zdałam sobie sprawę, że nie jest to miejsce dla mnie. I ziarno zostało zasiane w moim sercu. Pozostawić stabilną karierę, by zająć się czymś, co nie jest stabilne ani trochę byłam przerażona totalnie się bałam. Ale wiedziałam, że jak nie wykonam żadnego ruchu to nic się nie zmieni. I zrozumiałam, że jedyne czego naprawdę trzeba się bać to niesłuchanie siebie, niezrobienie tego, co uważasz za słuszne. Wtedy postanowiłam pierwszy raz od wielu lat się zatrzymać.
Zdałam sobie sprawę próbowałam wielu dróg i nie byłam usatysfakcjonowana. Ale zawsze był mały płomień i co jakiś czas do niego wracałam, pielęgnowałam ten żar płynący w sercu. To źródło wewnątrz ciebie które mówi, że jest coś więcej niż twoje okoliczności. Tym źródłem jest bycie blisko kogoś kto utracił nadzieje a następnie zaprowadzenie go do miejsca w którym zobaczy trochę światła. Skończyłam więc dwa przepiękne kursy: PWC Coaching and Bussines Diploma oraz kurs nauczycielski Sri Sri Yoga. Jako osoba ambitna, pracowita, głodna wiedzy, zdobyłam wiele dyplomów i ukończyłam sporo kursów. Ostatecznie jednak uświadomiłam sobie, że to nie one stanowią o mojej wartości, lecz to jakim jestem człowiekiem i co wnoszę do życia innych.
Zmiany i zawody
Zmiana towarzyszy mi przez całe życie. Nauczyłam się codziennie z nią obcować i wiem, że nie ma nic bardziej pewnego niż zmiana. To nie jest tak, że mnie to nie kosztuje, ale mam świadomość tego, że zmiana niesie nowe i z mojego doświadczenia zawsze to nowe jest dobre. Może nie dzisiaj, nie jutro, ale za jakiś czas zrozumiem, że wszystko jest po coś. I z tą perspektywą idę przez życie. Przez życie, do którego nauczyłam się mieć zaufanie. Mieć całkowitą pewność, że życie chce dobrze, bo nie ma żadnych przyczyn, aby chcieć dla nas źle. Zdrada i odebranie mi mojej pewności siebie były trudną lekcją, którą dostałam nie rozumiejąc za dlaczego. Długi czas zajęło mi stawanie na nogi i zrozumienie po co.
Długi czas zajęło mi stawanie na nogi i zrozumienie po co. To jednak było wstępem do lekcji pt. „Odpuszczanie”. Lekcji trudnej jak diabli i ciągle się powtarzającej. Istnieje także wiele lekcji w naturze. Powrót do natury, po latach życia w miejskiej dżungli był dla mnie przełomem na skalę życiową. Kiedy przeprowadziliśmy się na wieś mój system nerwowy po raz pierwszy się uspokoił, mogłam swobodnie oddychać. Czuje się tutaj bezpiecznie, spokojnie. I wreszcie fakt, że nie na wszystko jest wyjaśnienie, że dzieją się cuda, że nauka wielu rzeczy nie potrafi jeszcze wytłumaczyć.
Życie i miłość
Jako mała dziewczynka nagrywałam audycje radiowe, bo ciekawiły mnie historie innych ludzi. Od 7 roku życia pisałam pamiętniki, a od 13 roku życia piszę bloga. W życiu wielką radość daje mi rodzina, przyjaciele, mój mąż, pies Blues, szarlotka z lodami i podróże. Patrzę na swoje życie i widzę, jak niesamowitą szczęściarą jestem, zawsze byłam. Nigdy nie chorowałam, nic nie złamałam, nawet nie byłam w szpitalu. I jak z tym, co posiadam, miałabym nie chcieć zrobić czegoś dla innych. Oderwanie wzroku od siebie i własnych potrzeb i zwyczajne zaangażowanie się w ludzi zmieniło mój świat. Moje życie stało się niezwykłą przygodą, kiedy na mojej drodze pojawił się mój przyjaciel, a obecnie mąż Damian.
Nie będę czarować, że nie można uzależniać swojego szczęścia od drugiej osoby, bo uważam, że przez całe życie jesteśmy zależni i różne osoby wpływają na nasze szczęście. Kiedy naprawdę kochasz, chcesz być dawcą nie biorcą. To sprawia największą przyjemność dar dawania bez oczekiwania niczego w zamian. Jeśli kogoś kochasz, cieszysz się, że możesz dawać. To jest prawdziwa miłość. Miłość to po prostu nieskończony sposób, w jaki jesteś gotów dawać. Prawdziwa miłość prosi nas, byśmy robili trudne rzeczy – przebaczali sobie nawzajem, wspierali się nawzajem, pocieszali i troszczyli się o siebie nawzajem – w najtrudniejszych chwilach naszego życia. Moje życie stało się pełne i wspaniałe właśnie dzięki mojemu mężowi. Kiedy budzę się każdego dnia, jestem zachwycona, że jestem powitana widokiem pieska, który przychodzi i macha ogonem, który po prostu cieszy się, że mnie widzi. Widokiem uśmiechniętych oczu mojego męża, który bezgranicznie mnie kocha. Śpiewem ptaków, które codziennie zupełnie za darmo dają koncert powitalny, bo jestem. Wszyscy oni są moimi guru.
Cele i marzenia
Zawsze miałam długie listy tego czego chciałam od życia. Długie listy celów. I robiłam plany co za rok, dwa, pięć, dziesięć lat. Ale w ciągu kilku lat to trochę zmieniło formę. Robię tablice marzeń, nawet video tablice marzeń, ale mam przestrzeń na ciekawość i takie poczucie zobaczymy co się stanie. To takie poczucie ze życie zaprowadzi mnie w ciekawe miejsca. A ja jestem na to gotowa i otwarta. Dopóki mam otwarte serce, żeby się komunikować poprzez autentyczność dzielenia się i połączenia. Dlatego moim głównym celem w tej chwili jest być. Być to znaczy słuchać, obserwować, żyć według pór roku, żyć rytmem warzyw w ogródku, żyć wśród zwierząt. I pamiętać, że jestem tu, aby dać światu trochę miłości. Jeśli pomogę jednej osobie to podążam za celem.
Wspólnie z mężem prowadzimy też firmę www.unow.pl i pragnę, aby przybliżanie ludzi do spełniania marzeń było naszym głównym zajęciem. Wierzę, że musimy ciągle marzyć. Zawsze jest coś nowego do odkrycia. Wiem jednocześnie, jestem tego pewna, mam głębokie przekonanie, że wszystkie moje marzenia się spełnią i będzie dokładnie tak, jak ma być.
I co dalej
A dalej jest tylko spokój i akceptacja tego, co przynosi życie. Jestem studentką psychologii klinicznej oraz uczę się psychologii ajurwedyjskiej. Zrobiłam wspaniały kurs joga w ciąży i mama baby joga dla kobiet starających się o dziecko, w trakcie ciąży i z małymi dziećmi do 1 roku życia zostając certyfikowanym nauczycielem w tym obszarze. Jestem także w trakcie szkolenia na terapeutę totalnej biologii Recall Herling. Wraz z mężem tworzymy projekt „Uzdrowisko Po Dobro”, a mój wspaniały mąż kończy ziołolecznictwo. Nasz piesek Blues jest zdrowy i dostarcza nam szczęścia ucząc nas wdzięczności za każdy moment. Wspólnie oczekujemy na nasze cudowne dziecko, gdyż rodzina nam się powiększy.